Każdy z nas ma zapewne wiele marzeń. Jest wiele miejsc, które pragniemy zobaczyć na własne oczy. Nie wystarczają nam czyjeś zdjęcia, opowieści, internetowe zapiski. Chcemy te miejsca dotknąć, poczuć sobą, zostawić tam część siebie i powracać do nich we wspomnieniach. Marzenia się zmieniają, duże stają się małymi, małe wielkimi i ważnymi, te, które nierealne spełniają się.
Moje marzenie, by spędzić dzień w Erice też się spełniło. To średniowieczne miasto zachwalali znajomi, przewodniki i artykuły w gazetach. Wyruszyłam więc i ja, by zobaczyć perłę Sycylii.
Autobus z Palermo do Trapani miał odjechać o godzinie 8 rano z dworca. Była już za trzy minuty ósma, a autobus linii Segesta nie nadjeżdżał. Zaniepokojona i chodząc w tę i z powrotem zapytałam taksówkarza o te linie. Uzyskałam odpowiedź, że Segesta ma swój nowy dworzec tuż obok PKP. Pobiegłam, ile sił w nogach, ale było za późno. Na kolejny autobus czekałam godzinę. Nowy dworzec przypomina nasze dworce, ale ten jest czysty, zadbany, nowy. Razem ze mną autobusu wyczekiwała grupa młodych ludzi dotkniętych chorobą Downa. Wyjeżdżali na jakiś obóz wypoczynkowy. Dopisywały im humory.
Wycieczce sprzyjała też pogoda. Było duszno, ale słońce nie mogło przebić się przez chmury. W drodze do Trapani pokropił nawet deszczyk.Na miejscu upewniłam się skąd odjeżdża wieczorem autobus do Palermo (na przeciwko dworca PKP, przy małym giardino jest ulica, a tam przystanek linii Segesta do Palemo). Poszłam na sąsiedni dworzec kupić bilet do Erice. Z Trapani można tam dostać się w dwojaki sposób. Można pojechać tam autobusem albo kolejką. Mój autobus objeżdżał specjalnie dla turystów miasto i zatrzymywał się przy kolejce. Nikt jednak nie skorzystał z tej opcji. Wśród turystów była jeszcze para Anglików. Pozostali to mieszkańcy Erice.
Wśród pasażerów uwagę wszystkich, a zwłaszcza turystów, wzbudziła jedna z pań. Strój starszej kobiety - czarna spódnica i czarna bluzka w białe groszki, długie, gęste, siwe włosy przpominały mi Sycylijki ze starych fotografii. Kobieta miała ze sobą torebkę i trzy reklamówki chyba z zakupami. W autobusie od razu dostrzegła cudzoziemców i z własnej ochoty zaczęła opowiadać o miejscach, które mijaliśmy. Głośno i wyraźnie, jakby to miało pomóc nam w zrozumieniu włoskiego, prezentowała ulice, osiedla-sypialnie, więzienie, cmentarz i kolejkę. Poczułam sympatię do tej lokalnej przewodniczki, uśmiechałam się i przytakiwałam, że rozumiem. Pani nie omieszkała dodać własnych opinii na temat mijanych miejsc, wyznała, że nie lubi kolejki, ale lubi jeździć autobusem. Zdradzę wam później, że dokładnie się o tym przekonałam, bo przygoda z signiorą w tym miejscu nie zakończyła się.
c.d.n
Do miasta Erice wchodzę przez bramę. Kieruję się na lewo, bo tam rzuca się w oczy widoczna z daleka wysoka wieża. Powstała w czasach wojen punickich, a jej obecny wygląd pochodzi z XIII wieku. Kupuję tam bilet za 5 euro. Dzięki temu mogę zwiedzać kilka obiektów bez płacenia w każdym z zabytków. Wychodzi troszkę taniej. Dokupuję broszurę o Erice za 1 euro (informacja turystyczna słabo działa na Sycylii, mało jest darmowych materiałów promocyjnych) i studiuję czerwony szlak miasta. Wysoko na wieży podziwiam widoki wokół miasta. Daleko na horyzoncie tli się wyspa Favignana. Schodząc po schodkach w dół odczuwam drżenie mięśni. Zatrzymuję się na chwilę i przez okienko fotografuję piękną rozetę sąsiadującego z wieżą kościoła. Świątynia wyróżnia się małym portico (nie wiem jakby to nazwać fachowo po polsku) i gotyckim stylem chiaramonte. W nawach bocznych prezentowane są różne dzieła malarskie z XVI i XVII wieku. Szczególną uwagę zwracam na chrzcielnice z XV wieku. Kościół to muzeum, w którym zgromadzono wiele przedmiotów religijnych i liturgicznych : rzeźby, srebrne kielichy, ornaty, krucyfiksy.
Drugim punktem na mapie jest zakon św.Salvatore. Kompleks wymaga jeszcze nieco odrestaurowania, ale mnie się podoba w takim stanie. Jest nieco zniszczony, ale przez to bardziej czuje się tam dawne czasy i życie. Odkrywam po kolei poszczególne pomieszczenia i domyślam się, gdzie zakonnicy piekli pieczywo, gdzie składowali mąkę i wino. Dalej była jadalnia i toaleta. Na tym samym poziomie znajdowała się kaplica i miejsce dla zmarłych. Obok kuchni brama do ogrodu. Ładne miejsce, nie odpicowane. Takie lubię.
Na szlaku znajdują się same kościoły. Idę więc dalej.
c.d.n


Drugim punktem na mapie jest zakon św.Salvatore. Kompleks wymaga jeszcze nieco odrestaurowania, ale mnie się podoba w takim stanie. Jest nieco zniszczony, ale przez to bardziej czuje się tam dawne czasy i życie. Odkrywam po kolei poszczególne pomieszczenia i domyślam się, gdzie zakonnicy piekli pieczywo, gdzie składowali mąkę i wino. Dalej była jadalnia i toaleta. Na tym samym poziomie znajdowała się kaplica i miejsce dla zmarłych. Obok kuchni brama do ogrodu. Ładne miejsce, nie odpicowane. Takie lubię.
Na szlaku znajdują się same kościoły. Idę więc dalej.
c.d.n
Komentarze