Przejdź do głównej zawartości

Dwudziesty lot.

         O szóstej rano wyruszam z Lublina do Warszawy. O 11.20 mam samolot do Rzymu. Nie spieszę się za bardzo, bo nie lubię długo czekać. Na lotnisku Okęcie jestem o 10.00 i ku mojemu zaskoczeniu masa ludzi czeka już na odprawę przy moim okienku. Mam odprawę on-line, ale nie zwalnia mnie to ze stania w kolejce. Jakaś panna wyklina swoją rodzinę, że ma źle wydrukowaną kartę i musiała dopłacać za odprawę, żali się swojemu amore, że musi stać w kolejce. Mam nadzieję, że mnie nie spotkają żadne przykre niespodzianki i spokojnie wyląduję w Rzymie. Tak też się stało. Nawet żadna bramka nie zapiszczała podczas kontroli, co w moim przypadku zdarza się rzadko. Lot jest spokojny, ale irytują mnie nieco pasażerowie. Toaleta jest non stop zajęta jakby wszyscy nagle dostali rozwolnienia. Może to też strach, pomyślałam, ale chyba nie skoro nawet nie reagują na sugestie stewardessa, by wyłączyć wszystkie elektroniczne urządzenia. Tablety, telefony i odtwarzacze muzyki używane są nawet podczas startu i lądowania. I do kogo mieć pretensje, gdyby coś się stało? Grzecznie wyłączam telefon, bo wiem, że on mnie nie uratuje w sytuacji zagrożenia i zaczynam drzemkę, bo siedzę między dwiema paniami. Nie mam ochoty na rozmowę, a przez okno nie mogę obserwować widoków i piany obłoków. Pasażerka siedząca przy oknie zerka na mnie złośliwie myśląc, że patrzę na nią. Jakbym nie miała czego podziwiać! 
           Około 15 odbieram bagaż na Fiumicino i czekam aż pięć godzin na wylot do Palermo. Trochę to trwa, ale wolę mieć więcej czasu niż biegać po lotnisku w nerwach i niepokoju, że nie zdążę. Ostatnim razem długo czekałam na bagaż, nie mogłam znaleźć lotu, który nie wyświetlał się na tablicy odlotów i nie miałam za dużo czasu na przesiadkę. Teraz rezerwa czasu pozwoliła na ciekawe obserwacje, a nawet krótką drzemkę na siedząco. Odprawa miała przebiegać w bramce numer 233. Już o siedemnastej wszystkie okienka wokół już się świeciły i odprawiały pasażerów. Moja bramka jeszcze o osiemnastej nie była czynna. Nie podawano też informacji, że odprawa rozpoczęta. Mój często niezawodny instynkt podpowiedział, abym i tak stanęła w kolejce do sąsiednich bramek. I dobrze zrobiłam. Okazało się, że trwała tu odprawa do Catanii i Palermo. Tym razem obsługa była miła, a sympatyczna Włoszka zażartowała nawet, że mam za mały bagaż. Może miała po prostu okazję zagadać i pochwalić się angielskim, a może była zwyczajnie miła? Byłam jednym z nielicznych cudzoziemców w grupie Sycylijczyków. Wokół mnie rodziny, matki z maleństwami, starsi Włosi i piękne nastolatki obwieszone kiczowatą biżuterią. Udało mi się, choć na krótko, zdobyć miejsce siedzące, które sprzyjało obserwacjom. Na około dwadzieścia osób wokół mnie dwanaście osób rozmawiało przez komórki, dwóch mężczyzn dodatkowo korzystało z laptopów czy tabletów, a tylko jedna czytała książkę. Nawet nie zdziwiło mnie to, ale pewna sytuacja z tym związana wyprowadziła mnie z równowagi. Otóż! Zauważyłam kobietę z niemowlęciem, która szukała jakiegoś miejsca, aby nakarmić płaczące dziecko. Wstałam z krzesła i nawet odważyłam się po włosku zaproponować, by usiadła. Nie chciała, ale uparłam się, więc skorzystała. Wokół nikt, a byli to głównie panowie, nie kwapił się, by ruszyć swój zadek i ustąpić  matce z dzieckiem. Odniosłam wrażenie, że dziwnie spoglądają na mnie. A ja byłam dumna, że wprawiłam ich w zażenowanie, a może nawet zawstydziłam. Mam nadzieję, że tak było. Pokręciłam głową dając gapiom do zrozumienia, co o nich myślę, a zwłaszcza o panu z laptopem. Siedział obok mnie i pewnie słyszał ( bo na pewno nie widział!) płacz wrzeszczącego dziecka, które matka położyła obok niego. Mężczyzna tak był zajęty swoim laptopem czy tabletem, że nawet na pięć sekund nie podniósł głowy, aby zerknąć co się dzieje wokół. Z pewnością przegapił też informację, że samolot będzie pół godziny opóźniony. Nie wytrzymałam i zerknęłam mu bezczelnie na ekran. Co takiego ważnego robi, że nawet nie zdejmie torby i czapki z miejsca obok? W końcu zajmuje dwa miejsca! A on odbierał tylko pocztę i nawet nie wiem czy ją czytał, bo listy pozaznaczane były do usunięcia. Co za przypadek! Gdybym znała lepiej włoski powiedziałabym mu coś dosadnie. Trudno. W końcu o 21 wylatuję do Palermo. Tym razem siedzę obok okna, ale za oknem już ciemno i nie mogę zrobić moich ulubionych zdjęć z lotu ptaka. Siedzę z dwiema starszymi, eleganckimi Włoszkami, które wracają z wakacji. Opowiadają sobie swoje wrażenia i dodatkowo historie rodzinne. Boli mnie głowa i dopada mnie zmęczenie, więc próbuję drzemać. Nie udaje mi się to, bo signora szturcha mnie w bok informując, że serwują jedzenie i picie. Odmawiam, ale już nie zasypiam. Mój dwudziesty lot dobiega końca. Lądujemy i idziemy po odbiór bagaży, a tu nagle gaśnie światło na lotnisku. Pomyślałam, że to na pewno chwilę potrwa, więc stoję cierpliwie przy taśmie. Po około dwudziestu minutach pojawia się światło, taśma rusza, mojego bagażu nie ma i światło znowu gaśnie. Zaczyna być nerwowo. Malutkie dzieci śpią na rękach matek, zaczyna być gorąco, bo i klimatyzacja nie działa, a w punkcie informacji nie potrafią udzielić żadnej informacji. Kilku strażników krąży z psem po lotnisku, gdzieś dzwonią i żartują. Nikt nic nie wie.Jeden z pasażerów - Sycylijczyków nie wytrzymuje i zaczyna awanturę. Chce opuścić lotnisko, krzyczy, że wstydzi się tego miejsca ("E' una vergogna...e' tutto uno schifo! Questa punto informazioni e' uno schifo!). Tylko jeden starszy strażnik odpowiedzialny za bagaże próbuje się porozumieć z pasażerami,a zwłaszcza z cudzoziemcami. Jest nas troje, ja i para chyba z jakiegoś kraju Beneluxu. Ja przynajmniej rozumiem, co on mówi. Uśmiecham się, bo on pokazuje nam na palcach, że za dziesięć minut będzie wszystko w porządku. Ja nie wierzę. Za chwilę strażnik informuje, że wszyscy (ale nie ci, co przylecieli z Rzymu) mogą odebrać bagaże w sali obok. Idę i ja za grupą ludzi i odbieram z bagaż. Mam szczęście. Światła dalej nie ma. Opuszczam halę odlotów. Czeka na mnie cierpliwie Toto i cannolo. Z lotniska Punta Raisi jedziemy autobusem na dworzec w Palermo. Stamtąd spacerem docieramy na około 24 do domu. 
           I tak minął mój dwudziesty lot i rozpoczął się ósmy pobyt na Sycylii.
Lądując na Punta Raisi - widok na Palermo.

Zdjęcie wykonałam podczas poprzedniego pobytu na Sycylii.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Początki sycylijskich lwów.

Sycylijczycy przypominają datę 1 września jako okazję do przywoływania pamięci o rodzinie Florio – niezwykle ważnej wielopokoleniowej rodzinie, której Sycylia zawdzięcza rozkwit gospodarczy i kulturalny w XIX i XX wieku. To z tą rodziną kojarzą się chociażby wino Marsala czy wielkie przetwórnie tuńczyka na Sycylii oraz stocznia w Palermo! To ta rodzina zwana jest lwami sycylijskimi i to o niej Stefania Auci napisała powieść I LEONI DI SICILIA  ( Sycylijskie lwy) , która stała się bestsellerem 2019 roku w Italii. O ostatnim fakcie przeczytałam niedawno w mediach i myślę, że dobrze złożyło się, że zgłębiam historię rodziny w tym samym czasie kiedy cała czytająca Sycylia poznaje i przypomina sobie w sposób zbeletryzowany losy rodziny Florio. Czekam na wydanie polskie, a tymczasem zapraszam do poczytania informacji o najsłynniejszej rodzinie sycylijskiej w moich odcinkowych opowieściach.              Foto: Chiara Antonina. Źródło:  https:/...

Favignana i statki w rękach Florio.

       Ignazio Senior (1838-1891) podobnie jak ojciec Vinzenzo, był inteligentny i posiadał umiejętność trafnego inwestowania pieniędzy. Dużo czasu spędzał na wyspie Favignana i ją rozbudował. Prawie wszystkie ważne budowle na wyspie wybudował właśnie Ignazio Senior. Budowę obiektów zlecił słynnemu architektowi sycylijskiemu Damiani Almeyda. (Wspomnieć tu należy, że to on jest twórcą takich obiektów jak: Akademia Sztuk Pięknych w Palermo – najstarsza tego typu uczelnia we Włoszech, Teatr Politeama Garibaldi czy pałac Pretorio – obecnie siedziba władz miasta w Palermo) . W ten sposób powstała willa Florio budowana w latach 1876 do 1878 w stylu neogotyckim. Plany budowli w archiwum w Palermo pokazują, że willa miała przedpokój, z którego wchodziło się do wielu pomieszczeń. Był tam ogromny salon z widokiem na morze, pokój pranzo, a więc jadalnia z kuchnią i toaleta. W willi oddzielne pomieszczenia przeznaczono na bibliotekę, salę bilardową i kaplicę. Był te...

10 wskazówek jak dojechać i przejść Riserva Naturale dello Zingaro?

      Wczoraj dzień obfitował we wrażenia z wędrówki po parku Zingaro. Park krajobrazowy zwany po polsku rezerwatem Cygana położony jest między Scopello a San Vito lo Capo. Tak na świeżo przedstawiam kilka wskazówek jak tam dotrzeć i poruszać się, bo djazd do samego rezerwatu jest utrudniony. Oto porady: 1.Park można przejść z dwóch stron: od Scopello (wejście południowe) i San Vito lo Capo (wejście północne). 2. Z Palermo nie ma bezpośrednich połączeń do Zingaro, podobnie z San Vito lo Capo.  3. Z Palermo można dojechać do Scopello, ale dojazd tam jest utrudniony. Z Palermo jest autobus linii Russo do Castellamare del Golfo o 6.20 lub 8.00. Stamtąd autobusem do Scopello o 9.00. Najczęściej  wyjeżdżając z Palermo o 8.00 nie uda się, niestety, złapać autobusu o 9.00, a wyjeżdżając o 6.20 czekamy w Castellamare dwie godziny do wyjazdu do Scopello (to 10 km, 15 minut jazdy autem; autobus jedzie 45 minut). Można też wynająć auto (podobnie w San Vito) w Castell...