Mam wakacje, a więc pora nie tylko na zwiedzanie, ale i leniuchowanie. Wsiadam w autobus 104 na Piazza Indipendenza, na Piazza Sturzo przesiadam się w 806 i po około 40 minutach jestem w Mondello.
To część Palermo z piękną i długą, piaszczystą plażą. Mondello wyróżnia się też zabudową, bo znajdują się tam piękne wille z ogrodami, strzeżone przed okiem turystów i ciekawskich. Na plaży można kupić miejsce do leżakowania za 10 lub 5 euro. Miejsca na plaży bezpłatnej jest dużo, więc rozkładam ręcznik oraz inne manatki i szybko wskakuję do wody. Podobno plaży i piasku jest tutaj coraz mniej z każdym rokiem, a ja wolę piasek od kamieni i dlatego to moja ulubiona plaża w tej części Sycylii. Mimo że pełno na niej mieszkańców i turystów to łatwo znaleźć kawałek miejsca dla siebie. Woda jest czysta, krystaliczna i mieni się kolorami turkusu, niebieskiego i szafiru. Cudowne kolory! Piasek pod stopami, łaskotanie wody po nogach, brzuchu i już można się zanurzyć. Jak na razie dalej nie potrafię leżeć na plecach na wodzie, ale radzę sobie z pływaniem w swoim własnym stylu i to mi sprawia przyjemność. Na plaży konieczna jest ochrona przed słońcem. Mimo że używam sprawdzonego wcześniej balsamu do opalania z filtrem 20, to i tak po kilku godzinach mam czerwone ramiona.
Plaża jest doskonałym miejscem na obserwacje ludzkich relacji i emocji, a w moim przypadku sprzyja też spaniu. To również doskonałe miejsce na czytanie książek i fotografowanie w ramach akcji "Przyłapani na czytaniu". Wokół mnie rodziny z maluszkami. Najczęściej wykupują domki i leżaki, aby chronić nieco dzieci przed słońcem. Z drugiej strony grupa pań - koleżanek, które albo mają urlop albo nie pracują, jak to Włoszki, i spędzają razem czas na ploteczkach na plaży. Niektóre z plażowiczek są pokaźnych rozmiarów, co zupełnie nie przeszkadza im ani je krępuje. Tylko pozazdrościć. Przekręcają twarze do słońca, robią przerwę na kąpiel, wydzwaniają do kogo chyba tylko się da. Zaopatrzone w obiad - oczywiście makaron, spędzają cały dzień na plaży. Inne panie to staruszki z obwisłą skórą na pośladkach, wystającymi kośćmi, wychudzone lub bardzo otyłe. Słońce, ciepła woda, piasek, opalanie rozleniwiają mnie.
Czytam opowiadania kryminalne "Miesiąc z komisarzem Montalbano" sycylijskiego autora Andrea Camilleri. Dobrze, że to krótkie formy literackie, bo po każdym opowiadanku mogę wskoczyć do wody schłodzić się, ożywić i powrócić do czytania.
Czytam opowiadania kryminalne "Miesiąc z komisarzem Montalbano" sycylijskiego autora Andrea Camilleri. Dobrze, że to krótkie formy literackie, bo po każdym opowiadanku mogę wskoczyć do wody schłodzić się, ożywić i powrócić do czytania.
Pomiędzy czytaniem dalej prowadzę obserwacje. Zmuszają mnie do tego okrzyki handlarzy wody, kokosów, piwa, pączków. Zauważyłam, że w porównaniu z ubiegłym rokiem pojawili się nowi, młodzi sprzedawcy. Rok temu plażę w jedną i drugą stronę przemierzał strasznie chudy i spalony słońcem starszy mężczyzna, który wydobywał z siebie głos "Cocco bello!" ,jakby ostatnimi siłami. Na moje oko miał około 70 lat. Jego głos był zachrypnięty, momentami znikał, zmieniał barwę. Dziś już go nie było. Sprzedawcy zachęcali do kupna poprzez wykrzykiwanie rymowanek, ze szczególnym zaznaczaniem akcentu, nowomowę czy popisy dialektem, np. "Aquaaan!", "Signora Monica ...Signora Federica...compra una pannocchia e diventa mia amica!". Mniej sprytu do handlu i odwagi mają sprzedawcy-cudzoziemcy. Najczęściej to ludzie z Afryki i Azjaci - Pakistańczycy, Afganie. Z całym swoim dobytkiem krążą po plaży całymi dniami. W jednej ręce sklepik z biżuterią, w drugiej sukienki, na szyi korale, a dodatkowo jeszcze plecak. Inny targa zabawki wodne i ręczniki kąpielowe, a kolejny okulary i torebki. Ktoś coś przymierzy, poogląda, rząda nawet czegoś gratis, a w końcu nic nie kupuje. Żal mi ich. Co za dola, myślę. Obiecuję sobie, że następnym razem coś u nich wybiorę i kupię. Zawsze ta sama Azjatka proponuje mi wykonanie masażu, chyba tajlandzkiego.
Wokół mnie piękne, młode Włoszki kokietują przystojnych Włochów. Ich wyżelowane i modnie obstrzyżone włosy świecą w słońcu, a kropelki wody skapują jak drobne brylanciki z wydepilowanych ciał.
Co kilka minut nad plażą przelatują samoloty, które nabierają wodę z morza i gaszą pożary w pobliskich górach i lasach. O te nie trudno, bo temperatura sięga 30 i więcej stopni. Toto kupuje lody w słodkiej bułce "brioche". Zjadam moje ulubione - pistacjowo-orzechowe i powracam do lektury. Mija leniwy, pełen relaksu dzień przepleciony beżowymi odcieniami piasku i słońca oraz morzem i niebem w kolorze azzurro.
Komentarze