


W czasie ostatniej wakacyjnej podróży na Sycylię miałam ogromną przyjemność smakować wszystko, co widzicie na zdjęciach. Nie wiem czy można nazwać to smakowaniem, bo wszystko wręcz chłonęłam, co było oczywiście widać po wakacjach to tu, to tam. Uwielbiam odwiedzać tam targi. Pełno tam warzyw, wszystko pachnie i jest świeże. Można nawet spróbować czy coś nam smakuje i dopiero zakupić. U nas chyba ręce by połamali i nazwali złodziejem. Uwielbiam owoce i warzywa, które znamy, ale i wyglądają one i smakują inaczej niż w Polsce. Zazdroszczę Sycylijczykom takiego wyboru produktów spożywczych! Dzień rozpoczynałam od włoskiej kawy espresso kupionej w pierwszym napotkanym barze, a nawet kioseczku. Potem należało dodać sobie energii, by przetrwać w upale do pory obiadowej (u nich do wieczora, tak około 19 jedzą obiad), a więc rozkoszowałam się smakowaniem różnych dolce. Sycylijczycy robią nie tylko bardzo smaczne i przesłodkie słodycze, ciasteczka, ale bardzo je ozdabiają. To powoduje, że nie można przejść obojętnie obok witryny z słodkościami, bo oczy nie mogą oderwać się od ich widoku, ale i język nie nadąża z przerabianiem śliny. Trzeba więc wstąpić i kupić albo cannoli (rurka z kremem mascarpone)albo babeczkę z bitą śmietaną i cudnie pachnącymi poziomkami. Ach! A na obiad najbardziej smakuje mi ryba kupiona rano od rybaków sprzedających swoje połowy u wybrzeża morza. Buon appettito!
Komentarze