Niedziela i pogoda sprzyjały wycieczkom. Najpierw była msza, na którą każdy przychodził kiedy chciał, bo nawet w pod koniec kazania. Potem wstąpiliśmy do Santoro, naszego ulubionego baru w centrum miasta, aby zjeść arancinę i sprawdzić, czy pracuje tam jeszcze nasz ulubiony sprzedawca. Ku naszemu zdziwieniu część baru zamknięto, a wraz z ciepłymi daniami zniknął i "dziadek". Jaka szkoda, bo staruszek, którego wspominam miał na pewno blisko 80 lat, a do tego tryskał energią i zawsze żartował. Wróciłam do domu na obiad. Tym razem była pasta ze świeżym pesto. Potem siesta, w czasie której czytałam powieść "Dom na Sycylii". Około 17 byłam już na Monte Pellegrino. W sanktuarium nic się nie zmieniło, turystów sporo, a i mieszkańców miasta można tam spotkać, bo zbliża się święto patronki Palermo - św. Rozalii. Około kilometra za świątynią znajduje się taras, na szczycie którego święta Rozalia spogląda na miasto.Tam podziwiałam widoki i panoramę Palermo, Sferacavallo.
Na plaży Addaura może przykleić się do ciała lub ubrania plama ropy, niestety, Trudno ją odszorować, a z ubrania uprać,
Komentarze