Przejdź do głównej zawartości
W Maroko spędziłam 8 dni. Nie była to podróż indywidualna, a zorganizowana wycieczka, na którą zdecydowałam się spontanicznie na 2 dni przed wyjazdem. Mimo że była to wycieczka z biura podróży to było warto. Nie miałam czasu na dłuższe przygotowania do wyjazdu, a zwykle czytam i szperam o miejscu, które chcę odwiedzić. Po drugie mieliśmy bardzo kompetentną pilotkę i pasjonatkę Maroko, która mieszka tam już 5 lat i chętnie wybrałabym się z nią kolejny raz na południe Maroko. W promocyjnej cenie wycieczki były aż trzy posiłki, co rzadko zdarza się na tego typu wyjazdach, bardzo dobry standard hoteli, a każda osoba indywidualna mogła liczyć na własny pokój.

       Co podobało mi się najbardziej? 

Chyba najczęściej odwiedzamy Marrakesz, ale ja nie polecałabym odwiedzać tego miasta jako pierwsze. To kolorowy tygiel różnorodności i na początku można czuć się tam nieco zagubionym, a na pewno osaczonym. Jest jednak tam takie miejsce, które warto odwiedzić i poczuć się jak w arabskiej bajce. Nie będzie to zachwycający niektórych plac Cudów, a piękny ogród Majorelle z domem słynnego projektanta mody Yves Saint Laurent’a. Jardin Majorelle został założony przez francuskiego malarza Jacques’a Majorelle w latach 20 XX wieku. Artysta wykupił ziemię porośniętą palmami i postanowił wybudować tam willę w stylu mauretańskim i elementami deco art. Marzył, aby wokół willi stworzyć ogród, gdzie będzie mógł tworzyć i wypoczywać. Cel udało mu się zrealizować. Malarz stworzył piękne dzieło artystyczne-dom i ogród, a do tego wymyślił piękny kolor farby blue Majorelle (kobaltowy niebieski), którym pomalowano dom, drobne detale i przedmioty, np. donice w ogrodzie. Kolor ten w połączeniu z obecnym tam również intensywnym słonecznym kolorem żółci i przenikającym między roślinami naturalnym światłem słonecznym sprawia, że nawet w upalne dni można tam odpocząć przysiadając w cieniu palm, bugenwilli na niebieskiej ławeczce. Od 1947 roku ogród otwarty jest dla wszystkich. Po śmierci malarza w 1966 roku ogród podupadł. Dopiero w 1980 kupił go projektant mody Yves Saint Laurent z partnerem Pierrem Berge. Zamieszkiwali willę zmieniając jej nazwę na Villa Oasis. Na parterze stworzyli muzeum berberyjskie, które mieści kolekcje sztuki zgromadzonej przez obu właścicieli tego miejsca. Obecnie w ogrodzie pełnym różnorodnej roślinności, ptaków, wody, niebieskich ławeczek i żółtych donic pracuje około dwudziestu ogrodników. Jest tam bardzo bajkowo, czuć ducha artyzmu, można tam odpocząć. Przy okazji warto odwiedzić pomnik poświęcony Laurentowi, który znajduje się w części różanej ogrodu, gdzie rozsypano jego prochy.

Lubię starożytne ruiny chcociaż wciąż za mało o nich wiem. Dlatego też chętnie słuchałam opowieści o Volubilis. To starożytne miasto rzymskie wpisane na listę UNESCO w 1997roku . To ogromne, bo na 27 hektarach muzeum pod gołym niebem. Kto lubi starożytne budowle i mozaiki, które są bardzo dobrze zachowane (choć nie za bardzo pielęgnowane), wpatruje się w kolumny i łuki, a nawet chciałby zobaczyć antyczny sklep i łaźnie, pokój schadzek, koniecznie powinien odwiedzić to miejsce. Miasto nie zostało jeszcze w całości odkryte, bo jego powierzchnia szacowana jest na 42 hektary. Założone zostało w III wieku p.n.e przez Kartagińczyków i było jednym z najdalej wysuniętych miast Cesarstwa Rzymskiego. Potem rozwijało się pod rządami Arabów, aż w XVIII wieku pod rządami sułtana Mulaja Ismaila zdewastowano po to, aby z jego marmurów zbudować pałac sułtana w Meknes. Kolejny raz miasto uległo zniszczeniu w 1755 roku podczas trzęsienia ziemi. Wokół miasta rozciąga się piękna panorama górska, a pobyt urozmaica też piękny zachód słońca oraz piekna roślinność- kwiaty akantu i całe pola żonkili i storczyków.

Kolejny popularny, ale warty odwiedzenia punkt w Maroko to Fez. Miasto koniecznie należy odwiedzić głównie z powodu istniejących tam jeszcze warsztatów rękodzieła. To właśnie tam można poznać tajniki pracy tkackiej i zakupić ręcznie wykonywane szale z wełny czy jedwabiu. Innym spodobają się warsztaty ceramiki, gdzie powstają tadżiny, dzbanki na miętową herbatkę. Z odrobinek terakoty mężczyźni układają określone wzory i wykonują przez kilkanaście tygodni stoły, umywalki i inne piękne, ręcznie wykonane przedmioty. Inni malują ręcznie jednobarwną farbką naczynia, a jeszcze inni wyrabiają glinę. To szanowane, choć ginące, zawody, które przechodzą z pokolenia na pokolenie. W innym miejscu możemy podziwiać barwne dywany, a jeszcze dalej wyroby skórzane. Zachwycają najbardziej prawie niezniszczalne ciapy, które można nosić dwojako (zakładając na piętę lub nie) i które sprawiają, że każda kobieta poczuje się księżniczką w sułtańskim pałacu. Przeraża jedynie praca w garbarni. Aby takie ciapy powstały trzeba wyrabiać skóry, a to nie lada sztuka. Godzinami stoi się w wodzie i barwnikach, którymi przesiąka i ciało i wszystko wokół. To jednak jeden z lepszych zawodów w Maroko i również dziedziczony fach z ojca na syna. Nie każdy więc może dostąpić tego zaszczytu.

2   Jest jedna miejscowość, która nie jest na liście Top 10 kraju, a była dla mnie odkryciem. To miasteczko Essaouira, które odwiedziłam ostatniego dnia wycieczki. To małe miasteczko portowe, które ma swoją wyjątkową atmosferę. Po pierwsze położone jest nad oceanem, a wiejące tam wiatry sprzyjają tym, którzy uprawiają sporty wodne. Patrząc na ocean możemy podziwiać też Wyspy Purpurowe (kiedyś produkowano tam purpurę, ale nie mają koloru purpury). Nadal jest to port, więc urokliwe są spotkania z rybakami, którzy wypływają na połów, rozplątują sieci. Niebieskie kutry i większe statki sprawiają, że ci, którzy lubią morze na pewno od razu polubią to miejsce. Kolejna zaleta tego miasteczka to jakby niekończące się uliczki targowe, gdzie można kupić wszystko. Warto spróbować tu świeżych owoców, kupić pachnące i świeże zioła, naturalną szminkę z maku, pachnącą ambrę, herbatę królewską. To wszystko można kupić i w innych miejscach, ale tutaj na pewno się nie zgubimy, bo układ miasta jest prosty i przyjazny zwiedzaniu. Nie ma tu wielkich i pięknych zabytków chociaż mnie urzekły stare wille i kamienice. Niektóre są zaniedbane, w innych powstają hotele. Ponieważ miasto zostało założone przez Portugalczyków to właśnie bielone kamienice są tego znakiem i przypominają o genezie portu. Jest jeszcze coś, co wyróżnia miasto. Spotkamy tu artystów. Nigdzie wcześniej nie widziałam galerii, malarzy, artystów. Tutaj można kupić obraz nie tylko na ulicy, ale i obejrzeć ciekawe kolekcje obrazów w pięknych galeriach. Ostatni wyróżnik miasta to produkcja różnych przedmiotów (od stołów po szkatułki) z tui. To już trzeba po prostu lubić. Dodam jeszcze, że mi bardzo smakowała zupa rybna i owoce morza. Bo gdzie jeść ryby jak nie w mieście portowym?

8. Co warto zjeść?
 Chociaż nie przepadam za ostrymi posiłkami to warto spróbować jako dodatek do mięsa harrisy. To pasta z ostrej, czerwonej papryki, oliwy z oliwek i czosnku. Jest naprawdę ostra i radzę na początku skromnie ją sobie dawkować. W Maroku bardzo smakuje świeży chleb (trochę jak bułka). Najczęściej na początek posiłku dostaniemy na wielkim talerzu zestaw różnych warzyw: kalafior, ziemniak, cieciorka, pomidory, bakłażan, papryka, a następnie danie główne.  Najbardziej smakowały mi grillowane szaszłyki mięsne i ryby. Mięso było zawsze chude i tak przyrządzone, że nigdy nie rozpoznałam jaki to rodzaj mięsa (dodatkowo za nim nie przepadam!). Na każdym kroku można kupić w Maroko pyszne pomarańcze i mandarynki. Ze słodyczy najbardziej smakowało mi ciastko migdałowe mimo że smażone w głębokim tłuszczu. Najlepsze jadłam nad wodospadem Uzudu (piękne miejsce natury, gdzie z pewnością natkniecie się na małpki). Koniecznie w maroko trzeba też spróbować herbatki miętowej. Nie w każdym miejscu jest bardzo smaczna. Nalewana jest do małych szklaneczek i jest bardzo słodka, aż lepka. Tak naprawdę to specjalnie parzona zielona herbata z mięta. Bardziej smakowała mi herbata królewska, ale zagadką dla mnie jest jej skład. Na pewno jest tam cynamom, kardamon, jakieś różowe kwiaty, a same liście herbaty są bardzo aromatyczne.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Początki sycylijskich lwów.

Sycylijczycy przypominają datę 1 września jako okazję do przywoływania pamięci o rodzinie Florio – niezwykle ważnej wielopokoleniowej rodzinie, której Sycylia zawdzięcza rozkwit gospodarczy i kulturalny w XIX i XX wieku. To z tą rodziną kojarzą się chociażby wino Marsala czy wielkie przetwórnie tuńczyka na Sycylii oraz stocznia w Palermo! To ta rodzina zwana jest lwami sycylijskimi i to o niej Stefania Auci napisała powieść I LEONI DI SICILIA  ( Sycylijskie lwy) , która stała się bestsellerem 2019 roku w Italii. O ostatnim fakcie przeczytałam niedawno w mediach i myślę, że dobrze złożyło się, że zgłębiam historię rodziny w tym samym czasie kiedy cała czytająca Sycylia poznaje i przypomina sobie w sposób zbeletryzowany losy rodziny Florio. Czekam na wydanie polskie, a tymczasem zapraszam do poczytania informacji o najsłynniejszej rodzinie sycylijskiej w moich odcinkowych opowieściach.              Foto: Chiara Antonina. Źródło:  https:/...

Favignana i statki w rękach Florio.

       Ignazio Senior (1838-1891) podobnie jak ojciec Vinzenzo, był inteligentny i posiadał umiejętność trafnego inwestowania pieniędzy. Dużo czasu spędzał na wyspie Favignana i ją rozbudował. Prawie wszystkie ważne budowle na wyspie wybudował właśnie Ignazio Senior. Budowę obiektów zlecił słynnemu architektowi sycylijskiemu Damiani Almeyda. (Wspomnieć tu należy, że to on jest twórcą takich obiektów jak: Akademia Sztuk Pięknych w Palermo – najstarsza tego typu uczelnia we Włoszech, Teatr Politeama Garibaldi czy pałac Pretorio – obecnie siedziba władz miasta w Palermo) . W ten sposób powstała willa Florio budowana w latach 1876 do 1878 w stylu neogotyckim. Plany budowli w archiwum w Palermo pokazują, że willa miała przedpokój, z którego wchodziło się do wielu pomieszczeń. Był tam ogromny salon z widokiem na morze, pokój pranzo, a więc jadalnia z kuchnią i toaleta. W willi oddzielne pomieszczenia przeznaczono na bibliotekę, salę bilardową i kaplicę. Był te...

10 wskazówek jak dojechać i przejść Riserva Naturale dello Zingaro?

      Wczoraj dzień obfitował we wrażenia z wędrówki po parku Zingaro. Park krajobrazowy zwany po polsku rezerwatem Cygana położony jest między Scopello a San Vito lo Capo. Tak na świeżo przedstawiam kilka wskazówek jak tam dotrzeć i poruszać się, bo djazd do samego rezerwatu jest utrudniony. Oto porady: 1.Park można przejść z dwóch stron: od Scopello (wejście południowe) i San Vito lo Capo (wejście północne). 2. Z Palermo nie ma bezpośrednich połączeń do Zingaro, podobnie z San Vito lo Capo.  3. Z Palermo można dojechać do Scopello, ale dojazd tam jest utrudniony. Z Palermo jest autobus linii Russo do Castellamare del Golfo o 6.20 lub 8.00. Stamtąd autobusem do Scopello o 9.00. Najczęściej  wyjeżdżając z Palermo o 8.00 nie uda się, niestety, złapać autobusu o 9.00, a wyjeżdżając o 6.20 czekamy w Castellamare dwie godziny do wyjazdu do Scopello (to 10 km, 15 minut jazdy autem; autobus jedzie 45 minut). Można też wynająć auto (podobnie w San Vito) w Castell...