Do Agrigento jechałam z Palermo pociągiem. Na szczęście miał klimatyzację, bo temperatura dochodziła do 40 stopni. Było lato, a powietrze drgało, falowało. Przemierzałam kilometry przez środkową Sycylię. Pustka, pagórki i góry, wypalone pola. Gdzieś dalej unosił się dym. Tylko to tu, to tam coś się delikatnie zieleniło. Drzewa oliwkowe zdobiły krajobraz spalonej słońcem Sycylii. Było już po żniwach, a pola falowały z góry na dół i z dołu do góry.I tak przez całą podróż. Pociąg przystawał tylko w większych miejscowościach. Może to było tylko trzy lub cztery razy. Czułam się trochę jak w na planie filmowym westernu. Z centrum Agrigento jedzie się autobusem do Doliny Świątyń.Jechałam na gapę, bo nigdzie nie było "kiosku", aby kupić bilet. Bilet dla zwiedzających sporo kosztuje, ale tak naprawdę to nic w porównaniu z tym, ile trzeba pieniędzy by zachować w takim stanie jak najdłużej te piękne, greckie świątynie. (O nich napiszę za pewien czas.) W Agrigen...
Opowieści z pobytów na Sycylii.