To była niezapomniana wyprawa. Kilka lat temu trafiłam na maleńką, prawie zapomnianą wyspę, o której wcześniej nie słyszałam.
Na kamienistych plażach nie tylko odpoczywałam, ale i oswajałam się z naturą.
Rozkochałam się w figach. Te na zdjęciu były jeszcze niedojrzałe, bo to był lipiec, ale w sierpniu można je było już jeść.
Idąc w górę spotykamy tego typu budowle.
Widok na Filicudi w porze popołudniowej.
Kościół San Bartolomeo.
A oto centrum wyspy.
Transport na wyspie zapewniają muły.
Urokliwa skała jest ozdobą hotelu "Ericusa".
Kto lubi kapary to wie, że zanim rozkwitnie ta roślina należy wcześniej zebrać pąki.
Po piątej nad ranem wstaje słońce.
Dzień się budzi w kolorach eolskiego lata.
Wstaje nowy dzień, jeszcze jeden dzień, ten niezapomniany, wyjątkowy, cudowny.
Skalne ozdobniki wyspy.
Pora wyruszyć w morze na połów ryb.
"Plaża i port jedyny raz trafia się, słoneczny żar znowu przyciągnął tu mnie..."
Nauka czy zabawa?
Komentarze